Krzysztof Iwanicki – brat i łata
10 kwietnia Krzysztof Iwanicki kończy 58 lat. Wraz ze starszym o cztery lata bratem Leszkiem tworzyli jedną z najbardziej znanych braterskich par w warszawskiej piłce. Jako juniorzy nie robili wrażenia na łowcach talentów. Leszek zaczynał na Targówku, a Krzysztof w Olimpii na Woli. Leszek przeniósł się do pobliskiego Poloneza…
10 kwietnia Krzysztof Iwanicki kończy 58 lat. Wraz ze starszym o cztery lata bratem Leszkiem tworzyli jedną z najbardziej znanych braterskich par w warszawskiej piłce.
Jako juniorzy nie robili wrażenia na łowcach talentów. Leszek zaczynał na Targówku, a Krzysztof w Olimpii na Woli. Leszek przeniósł się do pobliskiego Poloneza i dopiero tam zwrócił na niego uwagę trener Waldemar Obrębski. Jesienią 1979 roku powołał go do reprezentacji młodzieżowej na mecz z RFN w Toruniu. Iwanicki grał przez pół godziny przeciw późniejszym mistrzom świata: Rudiemu Voellerowi i Pierre Littbarskiemu. Dopiero kilkanaście miesięcy później został zawodnikiem Legii.
Dopóki trenerem drużyny był Kazimierz Górski wszystko toczyło się swoim rytmem. Młody chłopak był pod wrażeniem wielkiego trenera, harował za dwóch, radził sobie z każdym dniem lepiej, chociaż konkurencja w pomocy była bardzo silna. Wydawało się, że z Andrzejem Buncolem, Henrykiem Miłoszewiczem, Januszem Baranem i Zbigniewem Kaczmarkiem stworzą najlepszą drugą linię w Polsce. Ale Górski odszedł z Legii, a jego następca Jerzy Kopa, bodaj na pierwszym treningu powiedział Leszkowi, że u niego grał nie będzie. I słowa dotrzymał.
Ciekawe, że kiedy do Legii przyszedł Krzysztof Iwanicki, usłyszał od Kopy podobne zdanie. Tyle, że tym razem trener nie zdążył dotrzymać słowa.
Leszek Iwanicki (wraz z drugim legionistą Zbigniewem Kakietkiem) przeniósł się więc do „filii Legii”, czyli do Motoru Lublin, który awansował akurat do pierwszej ligi. Dopiero tam, prowadzony przez Leszka Ćmikiewicza został gwiazdą, a w roku 1985 zdobył nawet tytuł króla strzelców ligi. Mimo że występował w pomocy i miał tylko 172 cm wzrostu. Rok później był już w Widzewie, gdzie również przez trzy sezony zdobywał najwięcej goli.
Leszek został pierwszym Polakiem, grającym w lidze koreańskiej. W roku 1989, wraz z innym widzewiakiem Tadeuszem Świątkiem wyjechał do klubu Yukong Oil. Zdobył wprawdzie tytuł mistrza kraju, ale szybko wrócił. Koreańczycy chcieli żeby biegał bez przerwy od jednego pola karnego do drugiego, a on był typem gracza mniej biegającego, a więcej myślącego i rozdzielającego piłki.
W Widzewie grał i strzelał bramki do 34 roku życia, a potem szukał sobie lekkiej pracy w klubach niższych klas Szwecji, Francji, Austrii i Szwajcarii. Raczej bez powodzenia. Został więc graczem Polonii Bytom, a z RKS Radomsko awansował do II ligi. Bawił się piłką na wiejskich boiskach Dłutowa czy Walichnowów, gdzie właściciel klubu Marko i zakładów mięsnych płacił wędliną. Kończył karierę w Piaście Gliwice, w wieku 42 lat.
Leszek wystąpił dwa razy w reprezentacji, prowadzonej przez Wojciecha Łazarka. Jednym z tych meczów był słynny, bo niesławny pojedynek z Cyprem w Gdańsku, zakończony bezbramkowym remisem. Wszedł na ostatnie 25 minut, zastępując Dariusza Dziekanowskiego.
Krzysztof Iwanicki w kadrze Polski nie zagrał, ale do Legii miał więcej szczęścia niż jego starszy brat. Do drużyny wprowadzał go Jerzy Engel, a pozycję umacniał za kadencji Andrzeja Strejlaua. Od wiosny 1988 roku druga linia Legii składała się z samych asów: Leszka Pisza, Jana Karasia, Zbigniewa Kaczmarka, coraz rzadziej Kazimierza Budy i Iwanickiego. Potem doszli: Jacek Bąk, Stanisław Terlecki, Andrzej Łatka a do ataku Roman Kosecki.
Taki zespół, ze Zbigniewem Robakiewiczem w bramce, Dariuszem Wdowczykiem w obronie i Dariuszem Dziekanowskim w ataku zdobył w roku 1989 Puchar Polski, po zwycięstwie nad Jagiellonią w Olsztynie 5:2. To był chyba najlepszy mecz Krzysztofa Iwanickiego w karierze. Kosecki i Dziekanowski wbili po dwa gole, on dodał jednego.
Strzelił też bramkę Bayernowi w Monachium, grał przeciw Interowi i Barcelonie. Jego bramka, zdobyta przy Łazienkowskiej na sześć minut przed końcem spotkania z Aberdeen dawała Legii awans do ćwierćfinału rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów w sezonie 1990/91.
Był jedynym zawodnikiem Legii, który w tamtych rozgrywkach wystąpił we wszystkich ośmiu meczach, od pierwszej, do ostatniej minuty. Od Swiftu z Luksemburga, przez Aberdeen, Sampdorię Genua, po Manchester United na Old Trafford. Mając 28 lat wyjechał do Perpignan, gdzie wybierano go najlepszym graczem drugiej ligi francuskiej. Znad Morza Śródziemnego przeniósł się jeszcze do Cherbourga nad Kanałem La Manche. Po sześciu latach spędzonych we Francji zamienił Cherbourg na Karczew. Grał w Mazurze, Pruszkowie, Błoniu, a przygodę z piłką kończył w roku 2007 w Tęczy Płońsk, mając 44 lata. Bo niewątpliwie w przypadku obydwu braci Iwanickich gra w piłkę była przygodą.
Stefan Szczepłek