Nie ma cwaniaka na Radomiaka…
Piłkarze Radomiaka wygrali już szósty mecz w II lidze (po raz ostatni Zieloni tak dobrze wystartowali w sezonie... 1961/1962). Tym razem na stadionie przy ulicy Narutowicza w Radomiu, pokonali Gwardię Koszalin 4:1.
Początkowo ten mecz miał się odbyć w Koszalinie, ale stadion rywali nie spełnia jeszcze wszystkich wymogów licencyjnych i dlatego zagrano w Radomiu, chociaż gospodarzem formalnie była Gwardia. Spotkanie poprzedziła minuta ciszy. Dzień przed meczem, po ciężkiej chorobie zmarł Ryszard Filipowicz, ojciec jednego z najlepszych piłkarzy Radomiaka, 19 – letniego Macieja Filipowicza.
Pierwszą groźną sytuację stworzyli przeciwnicy, ale znakomicie w bramce spisał się Hubert Gostomski, wygrywając pojedynek sam na sam z Wojciechem Zyską. W 10. minucie po szybko rozegranym rzucie wolnym, piłka trafiła na głowę Chinonso Agu i Nigeryjczyk, legitymujący się od niedawna także polskim paszportem głową uzyskał prowadzenie dla Radomiaka. Gwardzistom szybko udało się doprowadzić do wyrównania. Kapitan rywali – Daniel Wojciechowski zachował najwięcej zimnej krwi w polu karnym i zamienił na bramkę dośrodkowanie z rzutu rożnego. Radomianie ponownie wyszli na prowadzenie jeszcze przed przerwą. Słowak Peter Mazan ładnym strzałem bez przyjęcia wykończył akcję Czecha Jakuba Rolinca. W drugiej połowie kibice musieli czekać na kolejne bramki do 80. minuty. Najpierw kapitan Zielonych Maciej Świdzikowski, a następnie Szymon Stanisławski pokonali Adriana Hartleba, ustalając wynik meczu na 4:1. Jedynym minusem po tym spotkaniu jest kontuzja najskuteczniejszego zawodnika naszej drużyny – Leandro, który już w 20. minucie musiał opuścić boisko.
Drugi mecz z rzędu wygrała też Legionovia. Mimo, że nie brakowało okazji to w pojedynku z Siarką Tarnobrzeg, do przerwy w Legionowie nie było goli. Trzeba przyznać że więcej dogodnych sytuacji wypracowali sobie w tym czasie rywale. W bardzo dobrej formie jest na szczęście pozyskany przed sezonem z Polonii Warszawa bramkarz Dominik Pusek. W drugiej połowie trener Mirosław Jabłoński posłał do boju dwóch nowych zawodników. Na boisku pojawili się Grzegorz Mazurek oraz Ukrainiec Ołeksij Kłak i gospodarze zaczęli powoli przejmować inicjatywę. Po raz kolejny bohaterem meczu został Mateusz Zebrowski. Skrzydłowy Legionovii otworzył wynik w 60. minucie pokonując głową bramkarza Siarki. Po raz drugi stojący między słupkami Karol Dybowski musiał uznać wyższość piłkarza z Mazowsza w końcówce spotkania, kiedy Mateusz Zebrowski skutecznie wykonał rzut karny. Jedenastkę wywalczył kolejny z zawodników wprowadzonych do gry w drugiej połowie – Krystian Jajko, pozyskany w przerwie letniej z Piasta Żmigród. Legionovia wygrała 2:0, a Mateusz Żebrowski z sześcioma trafieniami zrównał się z prowadzącym w klasyfikacji strzelców II ligi – Piotrem Gielem z GKS-u Bełchatów.
W dalszym ciągu nie wiedzie sie niestety Zniczowi Pruszków, który przegrał na wyjeździe z GKS-em Jastrzębie 1:2. Mimo, że nasi piłkarze przeważali do przerwy, a w 60, minucie objęli nawet prowadzenie po fantastycznym strzale z półwoleja Mateusza Stryjewskiego to i tak zeszli z boiska bez punktów. Wyrównał bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego Kamil Szymura, a w doliczonym czasie gry zwycięstwo gospodarzom zapewnił Wojciech Caniboł.
(mf)