3 września 2019

Legionovia – co dalej?

  Występująca w ubiegłym sezonie w trzeciej lidze Legionovia, w swym pierwszym meczu poniosła porażkę, ale potem już było tylko lepiej. Podwarszawska drużyna w ciągu całego sezonu zanotowała łącznie tylko pięć przegranych i pewnie awansowała do drugiej ligi.    W wyższej klasie rozgrywkowej na otwarcie sezonu podopieczni Marcina Sasala zaliczyli trzy punkty i na tym, jak dotąd, się skończyło...

   Siedem kolejnych przegranych meczów w ciągu miesiąca cieniem kładzie się na pracy tego nietuzinkowego szkoleniowca, w karierze którego znajdują się przecież dokonania na znacznie wyższych poziomach polskiej piłki. Jednak sam trener meczów nie wygrywa, choć przeważnie to on płaci najwyższą cenę za niepowodzenia zespołu. Tylko po paru ligowych porażkach w ekstraklasie pożegnano się ze szkoleniowcami w Lubinie i Kielcach; co prawda Legionowo to dwa szczeble niżej, ale presja środowiska nie jest mniejsza. Czy prezes Dariusz Ziąbski udźwignie ten ciężar, w obliczu kolejnych ciężkich doświadczeń, jak arcytrudny mecz z renomowana ekipą Widzewa?  

     Co się stało z zespołem, który tak świetnie radził sobie w ubiegłym sezonie; czy druga liga to już za wysokie progi dla Legionovii? Czy jest nadzieja na poprawę i wydźwignięcie się z dołu drugoligowej tabeli? Zadawanie tych pytań osobom decyzyjnym chyba nie ma sensu, bowiem oni sami nie znają odpowiedzi na nie.

     Bezspornym jest fakt, że w Legionovii nie ma kto strzelać bramek, a trzy trafienia Karola Podlińskiego tylko potwierdza regułę. Mało przemyślany był kontrakt z 23-letnim Piotrem Krawczykiem, który po bezbarwnym czasie w Siedlcach, w Legionowie wyrósł na supersnajpera (34 bramki w sezonie!), aby lekką ręką zostać oddany (za darmo!) do ekstraklasowego Górnika Zabrze, w którym jak na razie grzeje ławę rezerwowych. Na samą myśl o tym, niektórym ludziom w klubie robi się niedobrze…

   Drużyna Marcina Sasala nie gra źle, ale na dobrą sprawę niemal każda formacja wykazuje ogromne braki, aby o młodzieżowcach nie wspomnieć. Letni zaciąg ze stołecznej Polonii nie poprawił od razu sytuacji, toteż na wyniki trzeba chyba trochę zaczekać. Trener Sasal nie lubi czekać; niespełna 49-letni szkoleniowiec, absolwent warszawskiej AWF do pokornych nie należy, a jego żywiołowy charakter daje się odczuć zarówno w szatni, jak i przy bocznej linii.

Często wdaje się w polemikę z sędziami, którzy prawdę mówiąc za nim nie przepadają. Ale przyznać należy, że przynajmniej w dwóch meczach panowie z gwizdkiem dopuścili się do skandalicznych pomyłek, które co prawda obciążyły ich osobiste konta, ale nie przysporzyły punktów beniaminkowi z Legionowa.

   Ale punktów do zdobycia nawet jesienią jest naprawdę jeszcze wiele, więc może dajmy biało-żółto-czerwonym trochę czasu na okrzepnięcie; nie oni jedni przeżywają ligowy jet lag. W przyszłym roku klub obchodzi 90-lecie założenia, szkoda byłoby zepsuć takie święto…

(js)