Zawód Spiker, czyli: jak rodziła się pasja i budowały marzenia Patryka Grzelaka. Droga od niższych lig aż po mecze Reprezentacji i pracę w Legii
Kariera Patryka Grzelaka to podręcznikowa przygoda łącząca mix ciężkiej pracy z marzeniami i doskonałą przygodą z mikrofonem.
Kariera Patryka Grzelaka to podręcznikowa przygoda łącząca mix ciężkiej pracy z marzeniami i doskonałą przygodą z mikrofonem. Jego głos słyszeliście i usłyszycie jeszcze na wielu wydarzeniach sportowych na Mazowszu. Dziś, serdecznie zapraszamy na długi wywiad, który, mamy nadzieję, będzie inspiracją dla kolejnych osób, które pragną działać wokół sportu i przyczyniać się do jego rozwoju.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z byciem spikerem?
Patryk Grzelak: Tak naprawdę wszystko zaczęło się w Nowodworskiej Lidze Futbolu w 2018 roku. Były to rozgrywki halowe dla amatorów w Nowym Dworze Mazowieckim. Inicjatorami byli Maciek Zaręba i Jacek Ciszewski, a ja dołączyłem do chłopaków jako współorganizator. Wkrótce chwyciłem za mikrofon i… utwierdziłem się w przekonaniu, że to jest właśnie to! Postanowiłem pójść za ciosem i jeszcze w grudniu tego samego roku ukończyłem Centralny Kurs Spikerski Polskiego Związku Piłki Nożnej. W październiku 2019 roku zadebiutowałem już jako certyfikowany spiker w moim rodzinnym mieście w Legionowie. Był to mecz II ligi pomiędzy KS Legionovią a Zniczem Pruszków.
Co sprawiło, że zainteresowałeś się piłką nożną? Czy zawsze byłeś związany z lokalnymi klubami piłkarskimi na Mazowszu?
Piłka nożna towarzyszyła mi od dziecka. To oczywiście zasługa mojego taty Roberta, który był piłkarzem i grał nawet na zapleczu Ekstraklasy w barwach Świtu Nowy Dwór Mazowiecki w połowie lat 90. Później tata przeniósł się do Legionovii, a nasza rodzina zamieszkała w Legionowie. To właśnie w Legionovii wspólnie z młodszym bratem Bartkiem zaczęliśmy trenować piłkę nożną. Był to rok 1998 lub 1999, nie pamiętam dokładnie. Pasja i miłość do piłki pozostały. Nie zostałem profesjonalnym piłkarzem, ale cieszę się, że udało się pozostać przy piłce w innych rolach.
Jakie emocje Ci towarzyszyły podczas pierwszej pracy spikerskiej?
Ekscytacja, to jasne! Zarówno jeśli chodzi o wspomnianą NLF, jak i późniejszy oficjalny debiut w Legionovii. Ciekawość, jak wypadnę. Radość, że mogę robić coś, co sprawia przyjemność. Trema? Pewnie też. Ale był to bodziec motywacyjny. Zresztą tak jest do dzisiaj.
Jakie są największe wyzwania związane z pracą spikera na meczach lokalnych klubów piłkarskich?
W IV lidze chociażby nie ma sędziów technicznych. Nie ma tablicy, którą wspomniany sędzia techniczny obsługuje. Przynajmniej ja się z tym nie spotkałem. Nie wyświetla się zatem czas doliczony. Nie wyświetlają się również numery zawodników schodzących i wchodzących. Trzeba być zatem podwójnie skoncentrowanym i uważnym, by dostrzec przykładowo sygnalizację sędziego głównego o ewentualnym przedłużonym czasie gry. To samo tyczy się zmian. W tych przypadkach może pomóc taki przedmiot jak lornetka, której używam.
Czy praca na poziomie lokalnym różni się znacząco od tej przy większych imprezach, np. meczach młodzieżowej reprezentacji Polski?
Zdecydowanie! Jest chociażby ściśle określony COUNTDOWN TO KICK-OFF, którego trzeba przestrzegać. Co to takiego? Precyzyjnie co do minuty określone konkretne aktywności i zadania. Są to mecze międzypaństwowe, więc oprócz komunikatów w języku polskim wygłasza się je również po angielsku. Nie informuje się też o żółtych czy czerwonych kartkach. I jest oczywiście czwórka sędziowska.
Który z lokalnych meczów, na których pracowałeś, najbardziej zapadł Ci w pamięć i dlaczego? Czy miałeś jakieś wyjątkowe sytuacje do opanowania?
Bez żadnych wątpliwości odpowiem, że był to mecz Legionovii z Polonią Warszawa w półfinale Mazowieckiego Pucharu Polski w sezonie 2021/2022. O awansie do finału decydował tylko jeden mecz. Legionovia w niecodziennych okolicznościach wygrała 2:1. Niezwykłe emocje i dramaturgia. W 70. minucie Darek Zjawiński doznał kontuzji i nie był w stanie kontynuować gry. Zastąpił go… ówczesny rezerwowy bramkarz Legionovii, Marcin Makulec. I to w jakim stylu! Marcin zagrał w polu i na 30 sekund przed końcem zanotował asystę przy bramce Dawida Papazjana. Był to oficjalny debiut Marcina w barwach Legionovii. Szok! Po dziewięćdziesięciu minutach zatem 1:1. W dogrywce Legionovia przechyliła szalę awansu do finału na swoją korzyść.
Jak ważna jest Twoja rola w kreowaniu atmosfery na stadionie? Jak wpływasz na doping i zaangażowanie kibiców?
Spiker piłkarski de facto nie jest od kreowania atmosfery na stadionie w czasie meczu. Ma informować, komunikować, ale nie inicjować doping. Przed meczem jak najbardziej można wejść w interakcję z kibicami i zaintonować choćby „Kto dziś wygra!?”. Można także nieco bardziej ekspresyjnie przeczytać skład swojej drużyny. Dżingiel po golu? Jak najbardziej jest to wskazane. Głośne „GOOOL!” po bramce dla naszego zespołu? Również! I tutaj głos czy odpowiednia intonacja nie są bez znaczenia.
Jakie to uczucie dostać szansę pracy przy meczach młodzieżowej reprezentacji Polski?
Radość i ekscytacja. Duma i zaszczyt. I także satysfakcja. To dowód, że faktycznie prezentuje się wysoki poziom. Możliwość krzyknięcia „GOOOL dla reprezentacji Polski!”? Bezcenne! Czuję wtedy autentyczne ciarki na plecach.
Czy masz jakieś specjalne przygotowania przed meczami młodzieżowej reprezentacji? Jak wygląda Twój dzień pracy w takim przypadku?
Do każdego meczu staram się przygotowywać w tak samo rzetelny sposób. Nie ma znaczenia, czy jest to mecz na niższym szczeblu rozgrywkowym, czy jest to mecz międzypaństwowy. Mam swój pewien rytuał. Siłą rzeczy jednak przygotowanie do takiego meczu zajmuje nieco więcej czasu. Przed meczami młodzieżowej reprezentacji Polski musiałem być obecny na stadionie na dwie godziny przed pierwszym gwizdkiem.
Jakie były Twoje pierwsze wrażenia po pracy przy meczach reprezentacyjnych?
Widać i czuć rozmach oraz odpowiedni poziom organizacji. Wszystko absolutnie musi być dopięte na ostatni guzik. Nic nie może być pozostawione przypadkowi. Każda minuta ewentualnego opóźnienia ma znaczenie.
Patryk, niedawno dołączyłeś do Legii Warszawa. Jakie to uczucie i jaka jest tam Twoja rola?
To prawda. W lipcu tego roku na stałe dołączyłem do Legii Warszawa. Oczywiście jestem jednym z tych pracujących z mikrofonem. Jest nas w Legii łącznie czterech spikerów. Dwóch na murawie, czyli Łukasz Jurkowski i Daniel Łopata. I nasza dwójka, czyli Maciek Siwek oraz ja. Wspólnie z Maćkiem prowadzimy inne wydarzenia i aktywności okołomeczowe. Przede wszystkim jest to LEGIA PARK, czyli absolutnie unikalny projekt w skali kraju. LEGIA PARK to miejsce dla kibiców Legii (zarówno tych starszych, jak i tych najmłodszych) otwierane na trzy godziny przed każdym meczem Legii na Łazienkowskiej. To coś w rodzaju strefy kibica. Jest strefa gastro z foodtruckami. Jest strefa chilloutu z leżakami. Jest scena, na której gra DJ. Jest strefa giga gier dla najmłodszych i nie tylko. Są dmuchańce i wiele innych atrakcji.
Jakie to uczucie pracować w Legii? Nie będę oryginalny. To duma i poczucie autentycznej satysfakcji. To zaszczyt pracować w największym klubie w Polsce. W klubie, któremu się kibicowało i kibicuje.
Jako spiker pracujesz też w innych klubach i przy innych dyscyplinach. Opowiedz nam o tym nieco więcej.
W rundzie wiosennej sezonu 2023/2024 dołączyłem do IV-ligowego Hutnika Warszawa. Wcześniej przez cztery lata pracowałem w Legionovii. Od 2020 roku jestem także spikerem Zepter KPR-u Legionowo. Właśnie rozpoczął się mój piąty sezon ze szczypiorniakiem. W zeszłym sezonie zadebiutowałem jako spiker w ORLEN Superlidze, więc na najwyższym szczeblu piłki ręcznej w Polsce. Nasz KPR pozostał w Superlidze, więc to mój drugi sezon z rzędu na tym poziomie. W klubie prowadzę również konferencje prasowe. Od 2021 roku jestem też spikerem koszykarskiego RJ House Legionu Legionowo. Drużyna występuje w II lidze, ale celem na ten sezon jest awans.
Jako spiker i konferansjer prowadzę też oczywiście inne wydarzenia i to nie tylko te sportowe czy piłkarskie. Prowadzę imprezy biegowe. W tym roku chociażby miałem przyjemność pracować na Runmageddonie. W zeszłym roku było to również Szachowe Grand Prix OSE. Były to też prezentacje trofeów Pucharu Polski czy Superpucharu Europy. Prowadziłem dwie edycje Europejskiego Forum Regionalnego Sportu. Prowadzę pikniki sportowe dla najmłodszych. Prowadzę także imprezy o charakterze rozrywkowym i integracyjnym. Jest tego naprawdę dużo.
Jakie masz plany na przyszłość jako spiker? Czy jest jakaś impreza piłkarska, na której szczególnie chciałbyś pracować?
Marzę o pracy jako spiker na meczach piłkarskiej reprezentacji Polski. Byłoby to coś fenomenalnego. Chciałbym też pewnego razu krzyknąć na Łazienkowskiej „GOOOL dla Legii!”, to jasne. Liczę, że w kolejnych sezonach Zepter KPR Legionowo dołączy do czołówki Superligi. Czekam na awans Hutnika i koszykarskiego Legionu. Chciałbym też sprawdzić się jako prowadzący galę bokserską czy MMA.
I mam wreszcie marzenie związane z Realem Madryt, któremu kibicuję.
Czy marzysz o stałej pracy na największych stadionach Polski, takich jak PGE Narodowy? Jakie są Twoje doświadczenia i wspomnienia z pracy na tym obiekcie, bo wiemy, że miałeś już okazje?
Tak, prowadziłem już wydarzenia i pracowałem z mikrofonem na PGE Narodowym. Były to m. in. turnieje PGE Narodowy Cup czy PGE Junior. Jako spiker bezpieczeństwa pracowałem przy tegorocznym Superpucharze Europy czy wcześniej przy okazji jednego z koncertów. Uczucie nie do opisania. Tego trzeba po prostu doświadczyć. Słyszysz swój głos na największym stadionie w Polsce. Wyjątkowe doznania.
Jak wygląda Twoje życie poza stadionem? Czy masz inne pasje lub hobby, które pomagają Ci się zrelaksować po intensywnych meczach?
Trenuję również i prowadzę zajęcia piłkarskie i sportowe dla najmłodszych. Do niedawna zajmowałem się też social mediami, ale póki co zdecydowałem się odpocząć od tej branży, lecz nie wykluczam ponownego zaangażowania się. Moje pasje i hobby? Sport oczywiście! Grywam w piłkę ze znajomymi i w amatorskich rozgrywkach. Kocham jazdę na rowerze. Staram się nie zapominać o bieganiu. Mam nadzieję na ponowny start w półmaratonie w przyszłym roku po kilkuletniej przerwie, jeśli zdrowie pozwoli. Uwielbiam długie spacery. Lubię obejrzeć dobry film, posłuchać muzyki (szczególnie tej z lat 80.), przeczytać coś ciekawego. Lubię podróże małe i duże, lubię odkrywać nowe miejsca.
Czy jest coś, czego chciałbyś spróbować poza byciem spikerem, jeśli chodzi o karierę zawodową?
Niedawno rozpocząłem kurs w ramach Radio Akademii. Jakiś czas temu radio zaczęło mnie pociągać. Prezenter radiowy? Jak najbardziej! Jestem także po warsztatach lektorskich. Ale nie ukrywam, że chciałbym też spróbować swoich sił w telewizji jako prowadzący, prezenter czy komentator.
Jeśli czas pozwoli, to chciałbym również trochę znów pośpiewać. A już parę lat temu zrobiliśmy to razem z moim kolegą Adamem Szymańskim i mieliśmy niezłą frajdę.
Jakie rady dałbyś osobom, które chciałyby spróbować swoich sił jako spikerzy na imprezach sportowych?
By faktycznie spróbowali! Do odważnych świat należy. Warto rozejrzeć się za kursami i rozwijaniem swojego warsztatu. Nie obawiajcie się popełniać błędów, bo one przytrafiają się każdemu. I dbajcie o głos, bo to nasze narzędzie pracy.
Jakie umiejętności są według Ciebie kluczowe w tej pracy i jak można je rozwijać?
Odpowiedni głos i umiejętność mówienia są rzeczami oczywistymi według mnie. Barwa, intonacja, dykcja. I nieustanna chęć rozwoju. Ja również regularnie chodzę na zajęcia z emisji głosu.
Czy są jakieś błędy, których nauczyłeś się unikać w swojej karierze?
Błędy są czymś oczywistym i popełnia je każdy. Trzeba starać się je eliminować, by było ich jak najmniej. Kiedyś zbyt szybko jako spiker chciałem przekazywać informacje w trakcie meczu. Zdarzyło się, że pomyliłem strzelca czy zawodnika, który otrzymał kartkę. Dziś już wiem, że lepiej chwilę odczekać i upewnić się.
Autorem zdjęcia w szaliku Zepter KPRu Legionowo (na tle ścianki) jest Rafał Bogucki.